123

Uwaga! Ta wi­try­na wy­ko­rzy­stu­je pli­ki cook­ies w ce­lu umoż­li­wie­nia dzia­ła­nia nie­któ­rych fun­kcji ser­wi­su (np. zmia­ny ko­lo­ru tła, wy­glą­du in­ter­fej­su, itp.) oraz w ce­lu zli­cza­nia li­czby od­wie­dzin. Wię­cej in­for­ma­cji znaj­dziesz w Po­li­ty­ce pry­wat­no­ści. Ak­tual­nie Two­ja przeg­lą­dar­ka ma wy­łą­czo­ną ob­słu­gę pli­ków co­o­kies dla tej wi­try­ny. Ten ko­mu­ni­kat bę­dzie wy­świet­la­ny, do­pó­ki nie za­ak­cep­tu­jesz pli­ków cook­ies dla tej wi­try­ny w swo­jej przeg­lą­dar­ce. Kliknięcie ikony * (w pra­wym gór­nym na­ro­żni­ku stro­ny) ozna­cza, że ak­ce­ptu­jesz pli­ki cookies na tej stro­nie. Ro­zu­miem, ak­cep­tu­ję pli­ki cook­ies!
*
:
/
G
o
[
]
Z
U

Środa – 30.06.10

Po kło­po­tach tech­nicz­nych, o któ­rych pi­sa­łem wcześ­niej, osta­te­cznie ser­wis wy­lą­do­wał pod in­nym ad­re­sem, ale już po po­wro­cie prze­nios­łem go z po­wro­tem na wcześ­niej za­pla­no­wa­ne miej­sce. Mam na­dzie­ję, że uda mi się nad­ro­bić za­leg­ło­ści i re­la­cjo­no­wać na bie­żą­co, choć dzie­je się ty­le, że mo­że być z tym prob­lem :-). Prze­jdźmy więc do kon­kre­tów:

Śnia­da­nie

Śro­dę roz­po­czę­liś­my śnia­da­niem przy­go­to­wa­nym przez Mar­ka. Wy­glą­da­ło ono mniej wię­cej tak:

 

Śnia­da­nie u Mar­ka.

Skła­dni­ki to: fa­so­la, ce­bu­la, jaj­ko i kur­czak. Do śnia­da­nia nie po­da­je się pie­czy­wa, wię­cej – tu po pro­stu nie zna­ją chle­ba. Na­to­miast fa­so­la jest je­dnym z tra­dy­cyj­nie wy­ko­rzy­sty­wa­nych skła­dni­ków wie­lu po­traw. Więc kto nie lu­bi fa­so­li, a wy­bie­ra się tu, to mo­że za­cząć się przy­zwy­cza­jać :-). Po śnia­da­niu ka­wa lub her­ba­ta. Ja aku­rat za ka­wą nie prze­pa­dam, ale Ja­cek bar­dzo chwa­lił ke­nij­ska ka­wę.

Po śnia­da­niu po­ob­ser­wo­wa­łem tro­chę świat z bal­ko­nu Mar­ka miesz­ka­nia. Oto kil­ka zdjęć z tych ob­ser­wa­cji:

 

Ibis białowąsy. Nairobi. Kenia.

 

Czapla czarnogłowa czatuje na ofiarę. Nairobi. Kenia.

 

Szybki atak.

 

I śniadanko w dziobie.

Po tych obserwacjach przechodzimy do głównego punktu tego dnia, czyli jedziemy zwiedzać Nairobi.

Zwiedzanie Nairobi

Nairobi – sto­li­ca Ke­nii, mia­sto po­ło­żo­ne na wy­so­ko­ści 1700 m n.p.m. Oko­ło 3 mln miesz­kań­ców. Mia­sto skła­da się z dwóch czę­ści: część za­cho­dnia to sied­lis­ko firm, ban­ków, ad­mi­ni­stra­cji rzą­do­wej, itp. i oczy­wi­ście stan tej czę­ści mia­sta jest ge­ne­ral­nie dob­ry, na­to­miast część wscho­dnia, to miej­sce za­miesz­ka­nia „zwykłych” lu­dzi i tu sy­tua­cja nie wy­glą­da naj­le­piej.

Jadąc od Marka (oczywiście matatu) do centrum, przejeżdżamy właśnie przez tę wschodnią część. Kilka migawek z trasy:

 

„Fabryka” krzeseł. Nairobi. Kenia.

 

Ulica we wschodniej części Nairobi. Kenia.

 

Sprzedawca kukurydzy. Nairobi. Kenia.

 

 

Przydrożne warsztaty. Nairobi. Kenia.

Po opuszczeniu matatu kierujemy się w stronę centrum (zachodniej części miasta). Tu ulice wyglądają zupełnie inaczej:

 

 

 

Ulice w centrum Nairobi. Kenia.

Przez centrum przechodzimy do parku Uhuru. Spędziliśmy tam kilka godzin i miejsce to wywołało u mnie kilka intensywnych „zdziwień”:

X


 

Park Uhuru w centrum Nairobi. Kenia.

 

Zbliżenie centralnej części poprzedniego kadru.

Jak widać obszary trawiaste w parku ogrodzone są zwykłym drutem kolczastym. I tak jest w całym parku pełnym ludzi, mam i ojców z dziećmi.

I drugie zdziwienie:

 

Marabut w parku w Nairobi. Kenia.

 

 

Orzeł sawannowy w centrum Nairobi. Kenia.

W centrum Nairobi nad parkiem, na tle wieżowców kołują jak samoloty olbrzymie ptaki. Nie był to pojedynczy incydent. One tam żyją i mieszkają (na kilku ujęciach widać, jak w szponach znoszą gałęzie do budowy gniazd):

 

Orzeł niosący w szponach gałąź. Nairobi. Kenia.

Z par­ku in­ną dro­gą wró­ci­liś­my do „stacji” ma­ta­tu i wró­ci­liś­my do do­mu. Tym ra­zem w ma­ta­tu nic nie gra­ło, więc je­dna z mu­rzy­nek po pro­stu śpie­wa­ła.

 
Śpiew w matatu. Nairobi. Kenia.

Po powrocie zajęliśmy się przeglądaniem zdjęć, a Marek przygotował nam pyszny obiad (na bazie fasoli :-).

Wie­czór na­to­miast spę­dzi­liś­my na przy­go­to­wa­niach do czwar­tko­we­go wy­jaz­du do Ki­sa­si. Ko­mu­ni­ka­cja, to naj­więk­sza bo­lącz­ka na­szej wy­pra­wy. Pod­sta­wo­wy śro­dek lo­ko­mo­cji ja­kim jest ma­ta­tu nie jest przy­sto­so­wa­ny do prze­wo­że­nia du­żych ba­ga­ży. Na­wet bez ba­ga­ży jest w nim tak cias­no, że nie moż­na w cza­sie jaz­dy roz­pro­sto­wać nóg. Je­śli chce­my prze­wieźć ba­gaż, to mu­si­my trzy­mać go na ko­la­nach. Mój ple­cak ze sprzę­tem fo­to­gra­ficz­nym wa­ży 12 kg. Do te­go mam lot­ni­czą wa­li­zę o wa­dze 25 kg. W po­dob­nej sy­tua­cji jest każ­dy z nas. Ba­gaż głó­wny, to ubra­nia i pre­zen­ty dla ucz­niów Ki­sas­kich szkół (np. pięć pi­łek do gry w pił­kę noż­ną, 24 pu­deł­ka kre­dek, ska­kan­ki i mnó­stwo in­nych za­ba­wek i ga­dże­tów). Wie­zie­my też sprzęt au­dio-vi­deo, aby prze­pro­wa­dzić kil­ka mul­ti­me­dial­nych pre­zen­ta­cji. Co praw­da du­ży ba­gaż mo­że być prze­wie­zio­ny na da­chu, ale sprzę­tu fo­to­gra­ficz­ne­go nie ra­dził­bym w ten spo­sób trak­to­wać, gdyż dro­gi po­tra­fią tu być po pro­stu „polne”, a ma­ta­tu mknie wte­dy w chmu­rze py­łu ni­czym ry­dwan og­nia. Mu­si­my więc za­pa­ko­wać się tak, że­by da­ło się prze­je­chać oko­ło 180 km upa­ko­wa­ni jak sar­dyn­ki w pu­szce. Czy się uda­ło? O tym ju­tro.

Komentarze: skomentuj tę stronę

Serwisy 3n

Logo Kombi
Logo Wirtualnej Galerii
Logo 3N STOCK PHOTOS
Logo Kombi PDF Tools
Logo Projektora K3D
Logo 3N Games